czwartek, 1 stycznia 2015

The Killing Arena [II]



[Rozdział 2 – Koniec Uczuć]

Bēi przyglądał się jak jego idealny wojownik ćwiczy. Konoszanie nie zdawali sobie chyba sprawy jak ten chłopak był utalentowany, ile było w nim potencjału... szczególnie kiedy potrafiło się go odpowiednio wykorzystać, manipulować.
– Wspaniale, Kin.
– Arigatō Bēi-sensei – odparł, gdy po raz kolejny zanurzył kunai w ciele jednego z niewolników Areny. Białowłosy zaklaskał zadowolony, gdy chłopak odciął jednej dziewczynie głowę kataną.
– Ku ku kuku~ Brawo! Mój złoty demonie~
~oOo~
Sakura natarła na swojego przeciwnika celując w niego ostrzem swojego miecza. Była zwinna i szybka. Musiała go pokonać, aż w końcu obie ich katany znalazły się przy gardłach.
– Dobrze, remis – mruknął Kakashi.
Sasuke odsunął ostrze od szyi dziewczyny. Po chwili i ona to zrobiła.
– Dobra walka – stwierdził cicho brunet, a Haruno tylko skinęła głową.
– Dzięki.
Hatake uśmiechnął się smutno. Minął zaledwie miesiąc od śmierci blondyna. Udało im się podnieść. Depresja minęła. Wrócili do treningu. Chcieli być silni, by chronić siebie nawzajem.
– Myślę, że jesteście gotowi – oznajmił.
– Gotowi na co? – zdziwiła się Sakura.
– Na Egzamin na Chūnina – odparł ich jōnin.
Krótko po tym wydarzeniu spotkali Gaare. Nosiciela Ichibiego i... osobę, która tak bardzo przypominała im Naruto. Jedyne co ich tak naprawdę różniło to sposób w jaki radzili sobie w byciu jinchūriki. Naruto starał się zastąpić ból ciężką pracą i śmiechem, Gaara miał nienawiść, Drużyna siódma rozumiała to. Ciężko było mu sobie poradzić z tym wszystkim.
Dlatego obiecali sobie, że wyciągną młodego syna Kazekage z ciemności.
Udało im się to. A rodzeństwo Sabaku było im tak wdzięczne, że zdradziło plan ataku na wioskę. Zapobiegli wojnie i pomogli udręczonej duszy.
To miało być drogą odkupienia, którą od dziś mieli podążać. Ich własna krucjata za grzech, który popełnili – że nie byli lepszymi przyjaciółmi dla Naruto.
Sasuke zaniechał swojej zemsty... przynajmniej na razie. Teraz chciał tylko zdobyć siłę by bronić swoich przyjaciół. Trenował ciężko. Robił wszystko co w jego mocy. Starał się bardziej otworzyć dać się poznać innym.
Zdobyć przyjaciół.
Pamiętał co mu powiedział Haku: Więzi były tym co czyniło nas silnymi...
Nic więc dziwnego, że jego zmarły przyjaciel był tak wspaniałą i potężną osobą.
Uchiha stał się trochę weselszy. Chciał dać innym do zrozumienia, że jest z nim wszystko w porządku... po jego śmierci.
Mimo, że nie było.
Kakashi śmiał się gorzko, że to efekt zmarłego pierwszego przyjaciela. Opowiedział im o Obito i Rin. O tym, jak się zmienił po śmierci swojego pierwszego przyjaciela. Widział, że podobne zmiany zaszyły również w Sasuke. Zaczął przejawiać ideały Naruto.
Co do Kakashiego, to krótko po śmierci syna swojego senseia, wpadł w depresję. Gdyby nie pomoc pozostałych jōninów, Sakurze i Sasuke chyba nie udało by się wyciągnąć go ponownie z domu.
Teraz był z nimi, bo chciał ich przygotować. By byli wystarczająco silni by nikt już nigdy nie musiał ginąć w ich obronie.
~oOo~
Arena. Tak nazywali to miejsce mieszkańcy Honōnonami. Wszyscy o niej wiedzieli, ale nigdy nie chwalili się, że ją posiadają. Tylko ci  co o nią pytali otrzymywali odpowiedź. Znajdowała się pod ziemią i ci uważni mogli czasami usłyszeć jęki dochodzące ze studzienek kanalizacyjnych. Większość myślała, że to tylko szczury albo woda, a dodatkowo gwar miasta uciszał wątpliwości.
Arena była duża. Wchodziło się do niej przez piwnice w starych budynkach lub przez tajne przejścia, które znali tylko lojalni podwładni Bēi Yǐngzi. Mężczyzna sprawował władzę nad Honōnonami i były to rządy pełne tyrani. Jednak nikt nie zamierzał się mu sprzeciwiać. Był jednym z mistrzów miecza. Ludzie zbyt się go obawiali. Jego i Hiramekarei(miecz, więcej na wiki).
Jednak od jakiegoś czasu pojawił się nowy wojownik.
Kin-o Maru.
Był głównodowodzącym straży oraz mistrzem Areny. Częściej nazywany Złotym Demonem. Przez włosy, które iskrzyły się w nikłym słońcu Areny oraz jego niezwykłą żądzę zabijania. Zawsze nosił na twarzy maskę lisa, a przez otwory na oczy świeciły niebieskie jak woda w zatoce Honōnonami patrzałki. Czasami jedynie, gdy mordował, stawały się krwistoczerwone.
~oOo~
W Sakurze również zaszły zmiany. Nie chciała stracić kolejnej bliskiej jej osoby. Wyzbyła się swoich uczuć do kolegi z drużyny. Przez głupie nic nie warte zauroczenie nie widziała jaką wartościową osobą jest Naruto. Żałowała jak go traktowała. Teraz myślała tylko o tym jak stać się silną.
W czasie egzaminu wydarzyło się wiele. Przy grobie rodziny Namikaze spotkali Jiraye – żabiego pustelnika, ucznia ich Hokage, senseia Yondaime oraz ojca chrzestnego Naruto.
Wiele ich nauczył. Chciał nawet pokazać im niedokończona technikę Yondaime – Rasengana, ale żadne z nich nie wyraziło zgody by się jej nauczyć. To było dziedzictwo Naruto i tylko on miał prawo się jej nauczać.
To właśnie w czasie miesięcznej przerwy udało im się zmienić Gaare... ale niestety Lee został ciężko ranny. Dlatego właśnie Sasuke wraz z Jirayą wyruszyli by zaleźć Tsunade.
Udało im się ją sprowadzić, a ona uleczyła ich przyjaciela. Została sensei Sakury a potem i Hokage. Hiruzen Sarutobi był zbyt osłabiony by dalej zajmować tę funkcje.
Natomiast na szyi Sasuke pojawił się klejnot, który należał kiedyś do Hashiramy Senju.
Czuł się nieswojo. Był Uchiha, a jednak... coś mu mówiło, że musi spełnić powinność przyjaciela i realizować jego marzenie. Chciał zostać Hokage o jakim marzył by Naruto... albo raczej takim jakim byłby Naruto.
Mimo śmierci blondyna, czuł, że jest on jego bratem spokrewnionym przez wszystko oprócz krwi. Chciał wierzyć, że Naruto tak naprawdę nie umarł. Szczególnie po tym jak dowiedział się o wymarłym klanie Uzumaki. Nie tylko znalazł kolejne podobieństwo między ich dwójką, ale i dowiedział się o niezwykłej wytrzymałości i żywotności czerwonowłosych.
– Sasuke, naprawdę w to wierzysz. Gdyby przeżył, wrócił by do wioski – powiedziała Sakura gładząc Uchihę po plecach. Nie chciała go zasmucać, ale także dawać złudnych nadziei.
– Może coś mu się stało i nie mógł – zaprotestował brunet.
– Możemy spróbować, Sasuke... – zaczęła Haruno – ale to nie znaczy, że nam się uda. Nie możesz myśleć, że na pewno wszystko pójdzie dobrze, rozumiesz?
– Wiem – powiedział słabo.
To wtedy tak naprawdę zaczęli na poważnie trenować. Wylewali z siebie siódme poty, ale jeśli dzięki temu mogą stać się silniejsi i go odnaleźć.
~oOo~
3 lata później.
Sai, młody AMBU korzenia pojawił się na polu treningowym numer 3. Trójka najlepszych jōninów Konohy ćwiczyła wspólnie. Sakura Haruno została najwybitniejszą szermierką i medyczką w wiosce. Znana była ze 100% skuteczności swoich misji.
Długie różowe włosy spięte były w ciasny, wysoki kok. Pod typową kamizelką chūnina nosiła prostą zbroję dla ninja oraz czerwono-różową koszulę z wysokim przystającym do szyi kołnierzem oraz długimi, szerokimi rękawami. Czarne spodnie podkreślały jej zgrabne nogi, a sandały ninja na wysokim obcasie dodawały jej tych kilku centymetrów wzrostu.
Sasuke Uchiha był znany z tego, że ze swoich misji powrócił z wieloma sierotami. Co ciekawsze wiele z nich okazało się mieć ciekawe kekkei genkai. Konoha rosła w siłę.
Chłopak miał teraz dość długie czarne włosy (Skończył z fryzurą na koguta >.< Fryzura jak z Epilogu), szarą prostą koszulę pod kamizelką chūnina oraz czarne spodnie, które od kolan obwiązane były bandażami. Katana znajdowała się na plecach by nie krępować ruchów.
Kakashi nie zmienił się specjalnie. Jedynie przybyło mu kilka zmarszczek, widocznych przy odsłoniętym oku. Nie spóźniał się też już. Zazwyczaj te kilka godzin spędzał przy Kamieniu Pamięci. Teraz robili to razem.
– Hatake-san, Uchiha-san, Haruno-san – zwrócił się onin do trójki jōinów – Hokage-sama was wzywa.
Trójka kiwnęła głową i skierowała się w stronę wieży Hokage.
Zapukali do drzwi.
~oOo~
– Wejdź Naruto – powiedział Bēi, a po chwili do środka wszedł młody blond mężczyzna.
– Mój panie – usłyszał odpowiedź – chciałeś mnie widzieć.
– Tak, widzisz mamy mały problem.
~oOo~
– WEJŚĆ – usłyszeli po zapukaniu. Tsunade uśmiechnęła się do nich. Znała już ich dość długo, ale ni potrafiła im pomóc. Doskonale wiedziała kim był Naruto Uzumaki i jaką stratę poniósł Team 7. Chciała im pomóc, ale nie mogła.
– Mam dla was misję. Ranga A+.
– Jaki cel? – spytał Hatake.
– Zlikwidowanie Areny.
~oOo~
– Konoszanie zaczynają się tu kręcić. Ponoć zgłosił się do nas jakiś głupi bachor... kuzyn pana feudalnego ognia czy coś takiego. Pewnie gdzieś zginął. To nie ważne. Masz trzymać straż podczas następnego turnieju. Nie możemy dopuścić by wyszli stąd żywi. Pierwsze pojedynki ruszają za dwa tygodnie. Zorganizuj wszystko, dobrze?
– Oczywiście panie – odparł chłopak zakładając maskę lisa na twarz i wychodząc.
~oOo~
– Chodzi o tą Arenę? Miejsce nielegalnych walk gdzieś w Mizu no Kuni? – spytała Sakura.
– Według naszych szpiegów znajduje się w Honōnonami, mieście portowym Mizu. Problemem będzie dostanie się na samą Arenę. Mało kto wie gdzie się znajduje wejście do niej oraz dowódca straży. Ponoć to oficjalny boss. Wasza misja to odnalezienie Areny i likwidacja jej.
– Hai!

5 komentarzy:

  1. Bardzo spodobała mi się ta historia ^^ Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się następna część :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy jest, bo wciągnęło mnie jak nie wiem. Jestem ciekawa czy Sasuke-kun i Sakura-chan uratują naszego blondasa poddanego praniu mózgu.
    Życzę weny
    Mija Mirini :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. *kiedy next
    (Jak zwykle wyłapię błąd, jak już udostępnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały i ciekawy rozdział, po tej tragedii Sasauke, Sakura czy Kakashi bardzo się zmienili, Naruto stał się bardzo dobrym wojownikiem i głównodowodzącym straży, ich spotkanie się zbliża wielkimi krokami, ciekawe jak konoszanie zareagują...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Już zdąrzyłam pokochać twoje opowiadania ♡_♡

    OdpowiedzUsuń